Okres pandemii koronawirusa postawił pytanie, czy rzeczywiście trzeba regularnie i bez żadnej zwłoki w przeciągu 12 miesięcy ponownie wykonać kontrolę diagnostyczną – tzw. badanie techniczne – w odpowiedniej stacji. Zasadność tych wątpliwości w czasach koronawirusa nie może dziwić, ale Polacy na co dzień mają problem z właściwym rozumieniem tego przepisu. A zgodnie z nowymi zasadami kontrole w stacjach będą jeszcze bardziej szczegółowe i restrykcyjne.

Dlaczego muszę wykonać badanie techniczne?

Oczywiście dla wielu kierowców jedynym argumentem przemawiającym za wykonaniem kontroli jest mandat. W przypadku zatrzymania i braku takiego badania, policjant zatrzymuje dowód rejestracyjny, a samochód zostaje uziemiony. Wielu użytkowników pojazdów nie rozumie, że od tego zależy bezpieczeństwo na drodze. Pojazdy powinny być sprawne, by nie stanowiły zagrożenia dla życia i zdrowia. A regularnie kontrolowany pojazd łatwiej będzie sprzedać, np. w skupie samochodów, za dobrą cenę.

Zaostrzenie prawa odnośnie do badania technicznego

Aby walczyć z nieprawidłowościami w pojazdach, zaczęto zmieniać prawo. Dziś jest o wiele bardziej restrykcyjne i sprawia, że diagnosta może nie wydać pozwolenia na użytkowanie pojazdu w wielu przypadkach.

Dziś badania nie przejdzie nie tylko auto, w którym rdza zajmuje elementy konstrukcyjne czy takie, w którym nie działa hamulec ręczny. Coraz częściej diagności sprawdzają, czy nie ma żadnych wycieków, nie tylko płynów eksploatacyjnych, ale także np. z amortyzatorów. Wymagania pozwalają kontrolującemu zabrać dowód w przypadku zbyt ciemnych szyb, zbyt głośnego wydechu czy wyciętego filtra cząstek stałych lub katalizatora, co w poprzednich latach było zbywane. Podobnie zresztą wygląda to w skupie samochodów, gdzie rzetelna ocena pokazuje prawdziwą wartość pojazdu. Problemem może być także nalepka na szybie czy zjechane opony.

Diagnosta może więcej dla naszego bezpieczeństwa

Dobrze wiedzieć, że ktoś czuwa nas nami, to znaczy nad wszystkimi użytkownikami dróg. To oznacza, że w stacji kontroli mogą więcej, ale już nie kierowcy, a kontrolerzy. Warto się do tego dostosować.